zaglądaliście tu :

poniedziałek, 19 września 2011

ciekawa jestem co słychać u mojego byłego skarba.



- kolczyk w języku. - i w brwi też ma - na cipie niech sobie zrobi.


ciekawe jak to jest, jak ktoś o tobie śni 




czuję to, co Ty, albo któreś z nas się myli.



"kiedyś"- słowo które rujnuje wszystko, kiedyś będziesz szczęśliwa, kiedyś przestaniesz cierpieć, kiedyś będziemy razem, czemu tylko to wszystko ku.rva stanie się kiedyś, czemu 'kiedyś', a nie teraz w tym momencie ?



nie lubię patrzeć na to, jak psuje mi się kontakt z osobami, na których mi zależy.






przeszło, ale wciąż trochę boli



Pierdl szysko, idź na melanż.




może jeszcze kiedyś. ktoś. coś. jakoś.



bo teraz nawet jeśli wszystko staralibyśmy się naprawić , już nic nie będzie takie same . zbyt wiele słów padło , za bardzo zraniliśmy siebie nawzajem . i chociaż biorę pod uwagę to , że już przenigdy nie będziemy rozmawiać tak jak kiedyś , wciąż mam nadzieję . modle się , żebyś się ogarnął i to zatrzymał . zatrzymał w sobie tą obojętność , która zatruwa moje serce . bo ja już nie oczekuje niczego więcej , nawet niczego nie chcę . tylko chciałabym móc wierzyć , że ta przyjaźń , która istniała na samym początku , wciąż potrafi być nieśmiertelna .




na początku był ból . ogromny , niewyobrażalny ból . łzy , popękane serce i mnóstwo smutnych piosenek , królujących na mojej liście najczęśniej odtwarzanych . później złość . złość na niego , na to jak się zachował i że wszystko zniszczył . odizolowanie się od świata i wymazywanie z pamięci wszystkiego co dotyczyło i przypominało jego . teraz ? akceptacja . poddanie się . i tylko walczę z szybkością bicia mojego serca , gdy staje się dotępny . i tylko walczę ze wspomnieniami , których jest za dużo . 


mieliśmy się tylko kumplować , pamiętasz ? miało być fajnie . i było , przez jakiś czas było naprawdę cudownie . wszystko szło idealnie , śmialiśmy się z głupot , gadaliśmy o niczym i zachowywaliśmy się jak dwójka rozpieszczonych , złośliwych dzieciaków . ale wszystko wymknęło się spod kontroli . do zabawy dodaliśmy miłość , która zjebała wszystko . nasz wspólny czas minął , a ja najzwyczajniej w świecie tęsknię za tym wszystkim .





Nie chcesz ale to robisz. Ciągle za nim tęsknisz.




gdybyś chociaż raz zabiegał o moje względy, kiedy tak cholernie mi na Tobie zależało, to może teraz nie byłoby za późno. 




próbowałam reanimować moje serce, ale bez Ciebie odmówiło współpracy. 



Może i wyglądam spokojnie, ale w głowie zabijałam już tysiące razy




czy się boję? no proste. przeraża mnie las nocą, przeraża mnie wiatr, jesień, spadające liście, zimne powietrze i pustka. Twój brak mnie przeraża, trzęsące się ręce, łzy na policzkach, i drżące wargi. przeraża mnie to, że bez Ciebie zwyczajnie umieram.




najbardziej przeraża mnie świadomość tego, że wraz z pierwszymi spadającymi liśćmi ta zasklepiona już rana się odrodzi. zaboli na nowo, niczym oblana wrzątkiem.






nie lubię, kiedy ktoś wyjada mi jogobellę z lodówki, nie lubię zagiętych rogów przy książkach, kurzu i totalnej pustki w głowie. a jak czegoś nie lubię - to nie akceptuję tego, nie potrafię znieść i się na to konkretnie wkurzam. pamiętasz? 'nie lubię Cię', nie dotarło. jaśniej, tak po ludzku? weź wypierdalaj, bo mi na wzrok szkodliwie działasz.



dzień po rozstaniu, kiedy z podpuchniętą od płaczu twarzą nie zastałam żywej duszy w domu - była tylko ta zaklejona koperta, a obok niej krótka informacja od mamy, że znalazła ją przed drzwiami, gdy wychodziła. Jego kaligrafia, moje imię na wierzchu, i treść - 'z narkomanem to jest tak, że się boi. i bierze, żeby się nie bać. jak ja. jak inni. ja się bałem. bałem się, że Cię stracę, że przestaniesz mnie kochać. grzałem, bo było pięknie. i Ty byłaś. teraz Cię nie ma, a ja nie umiem przestać. pozbierać się? bez serca?' i był mój cholerny krzyk rozdzierający gardło, łzy oblewające policzki i wiadomość od wspólnego kumpla, że się zabił. każdego poranka tam staję, przyglądając się płycie nagrobnej, Jego uśmiechniętej twarzy i napisowi: tak było prościej.




gość uśmiechnął się lekko, po czym przejechał opuszkami palców po moim odsłoniętym ramieniu. napotkał mój wzrok, który dodał Mu pewności siebie i już zbliżał swoje wargi do mojej nagiej skóry. - chciałbym dotykać Cię do usranej śmierci. - mruknął, po czym raptownie znalazł się metr z dala ode mnie. - miło. ale dotykać do usranej śmierci Jej nie będziesz. kurwa, zabronione, jasne? - wybuchnął Jego prowizoryczny napastnik łapiąc mnie za łokieć, podnosząc z trybun i nadal w stroju po treningu, ciągnąc za sobą. - kocie, uwielbiam Cię, i Twoją styraną banie też. - rzuciłam śmiejąc się, gdy już oddaliliśmy się od mojego ówczesnego towarzysza. odwrócił się ku mnie mimowolnie zaczynając całować. - bo Cię kocham? - szepnął w przerwie na oddech. - uhm... - rzuciłam zapominając na dobre o swoich racjach, a skupiając się już tylko na Jego dłoniach wędrujących po moich plecach zostawiając przyjemnie palący labirynt.



co z tego, że usiedliśmy w ostatniej ławce, i zupełnie nie słuchaliśmy tego, co było czytane? co z tego, że nic nie zakodowaliśmy w głowach, wychodziliśmy z klasy pod pretekstem łazienki, a zabieraliśmy tylko pineski z tablicy na korytarzu? co z tego, że obraliśmy maskotkę małego głoda za anglistkę, a wbijając owe pineski między dwie żółte nóżki szmeraliśmy pod nosem 'już Ci dobrze?', niczym mantrę. pieprzyć, nie ma zasad.



naciągnęłam mocniej bluzę na drżące dłoni przytrzymując butelkę z piwem między kolanami. - to chore, nie? - wybełkotałam przełykając kolejny łyk. szumiało mi w głowie, lecz wyłapałam, że cicho łkam pod nosem. - zostawił mnie. to koniec, przesadziłaś, odchodzę! dupek. a mówił, że mnie kocha, nigdy mnie nie zrani. - jęknęłam podnosząc wzrok na swojego towarzysza. - jesteście cholernymi skurwielami, wiesz? i byście tylko ruchali, pili, ranili i odchodzili. dzięki za coś takiego. istne gówno. - podniósł na mnie przeszkolone łzami spojrzenie podejmując opowieść, a zanim cokolwiek załapałam kończył opowieść obejmującą całe swoje życie. to chore, łykał kolejne hausty zimnego lecha, wykurwiał na przeszłość, łkał nad tym, co jest teraz i przez tą jedną noc, nawet nie wspomniał, jak ma na imię, podczas kiedy mrok zacierał rysy Jego twarzy.





któregoś dnia taka głupia zajawka, no i świetnie, zakochałam się.





nie będzie wiecznie źle. za kilka tygodni, miesięcy, może za rok, czy dwa lata - wzejdzie słońce, które roztopi to, co zastygło mi w środku. serce, które przez Niego umarło.



chcę się wyspać, więc nie wysyłaj mi wiadomości w środku nocy, skoro nie muszę ewakuować się z łóżka. nie podchodź znienacka - tak dla swojego dobra, bo nie wykluczam, że przypadkiem mogę zaliczyć łokciem Twój nos. nie całuj mnie ciągle, nie łap non stop za rękę i nie mów za dużo uczuciach. na powitanie muśnij tylko wargami mój policzek, szepnij do ucha jakieś proste 'cześć', i chodź czasem ze mną ramię w ramię bez splatania dłoni, i uśmiechaj się tylko dla mnie. wystarczy - oddam Ci serce.



uśmiechnął się. patrząc mi w oczy sięgnął z wolna po moją dłoń. wplótł swoje palce pomiędzy moje, a ja wspięłam się na palcach sięgając Jego ust. momentalnie serce obiło się boleśnie o lewe żebra jakby chciało wykrzyczeć, że chce być już tylko Jego.



najbardziej brakowało normalności uśmiechu. zwyczajnego uniesienia kącików ust ku górze, ot tak - nie, bo inni to robią, bo widocznie tak w tym momencie trzeba. szczęścia, którym roziskrzą się tęczówki, dwie żaróweczki zamigoczą w źrenicach, a serce, aż zrobi fikołka obijając się o żebro. bezwarunkowo, bez blokady utworzonej przez Jego odejście.




przychodzi moment, kiedy stajesz, zaciągasz ręczny w swoim życiu, bierzesz głęboki oddech i uważnie czytasz drogowskazy - kolejne kierunki, znaki, drogi, którymi możesz podążyć. a w głębi coś pęka, bo jedyne, co wydaje się na tą chwilę właściwe to cofnięcie się, ruszenie wstecz - do tych uśmiechów, do każdej z tych rozmów, do obietnic, które nie zostały dopełnione, do słów, do Jego głosu, dotyku, ciepła Jego oddechu. stoisz ze wspomnieniem zapewnień, że zasługujesz na kogoś lepszego, podczas kiedy serce wali jak oszalałe o żebra wygłaszając swoje racje z przypomnieniem, że On był wszystkim.


strząchnął moją dłoń ze swojej. - skończ truć, że będzie dobrze, co? - syknął patrząc na mnie roziskrzonym spojrzeniem. - nie kłam. ułoży się, kochanie, wszystko wróci do normy, damy radę. już nie chcę tego słuchać. powiedz mi prawdę. chcę prawdy, rozumiesz?! - potrząsnął mnie za ramiona, a łzy popłynęły Mu po policzkach. - nie wiesz co powiedzieć, bo zawsze mówiłaś to samo. że będzie dobrze. ale odchodziłaś. po godzinie, czy dwóch, kiedy przyjąłem do wiadomości, że a nuż faktycznie, masz rację. teraz też odejdziesz, nie? - urwał wbijając palce mocniej w moją skórę i czekając na odpowiedź. skinęłam tylko głową na co lekko przytaknął. - wybacz mi. - jęknęłam wyszarpując się z uścisku i odwracając się, ruszyłam przed siebie. wlokąc nogę za nogą poczułam wibracje w kieszeni - 'daj mi się poddać, nie umiem żyć bez serca'.







odwróciwszy się postąpiłam krok naprzód. lekkie mrowienie na karku zwiastujące, że wciąż wlepia we mnie wzrok, w kroki będące melodią odejścia. wbiłam trampki w ziemię po czym zakryłam dłońmi twarz starając się pozbyć bolesnego pulsowania w skroniach. - skarbie? - zagadnął przybliżywszy się łapiąc moją dłoń w swoją. - odchodzisz? już...? już mnie... - urwał lustrując mnie spojrzeniem. - przestań. - wydyszałam szeptem. bez słowa przyłożył dłoń do mojej lewej piersi. zaśmiał się pod nosem. - odchodzisz, chcesz odejść. tylko wciąż bije zbyt szybko, nie? - mruknął rozluźniając uścisk. - idź. no odejdź, na co czekasz? tak jak zawsze. tylko już nie wracaj, nie błagaj o powrót. przestań mnie kochać. - łza spłynęła po moim policzku. - Ty też przestań. - zacisnął pięści odwracając się w drugą stronę i wydając z gardła potworny jęk. - przecież wiesz... - ale zerwałam się już biegiem, ku przyszłości, z dala od Niego. z dala od miłości, która zabijała.




i to uczucie kiedy stajesz na wagę i widzisz pięć kilo mniej niż dwa tygodnie temu .





" pamiętasz? razem na zawsze, razem do piekła. "




" pozwól, że opowiem ci o znajomości, która trwa chociaż nie jest pewna swojej przyszłości "




" kurwa, co ja chciałem? no zapominam ciągle Ty, ale wydaje mi się, że wiesz co? że ja chciałem tylko patrzeć na jej paznokcie. "




- a ty co tak siedzisz? - myślę. - nad czym. - bo mam tyle zawalistych bransoletek a brakuje mi już rąk. - matko moja. - no co? doradź mi. - to na jedną weź sobie te z żyłek a na drugą tą dużą z koralików. - tylko jedną na tej ręce będę mieć? - no. - nie, chcę tak. - to daj mi kurwa spokój , za niedługo te bransoletki będziesz na nogi zakładać bo ci rąk zabraknie.







po długim zastanowieniu napisałam do niego, następne pół godziny spędziłam na siedzeniu z telefonem w ręce i sprawdzaniu co chwilę czy nie odpisał. w końcu się ruszyłam , wyprowadziłam psa na spacer , poszłam do sklepu po chipsy , wysprzątałam cały dom , poukładałam w szafkach , wyprasowałam wszystkie koszulki , poszłam do przyjaciela , odrobiłam lekcje , nauczyłam się pytań do bierzmowania , zrobiłam frytki , zajęłam się kuzynką , wzięłam ją na plac zabaw , umyłam włosy , wyprostowałam je i zaniosłam koledze pożyczoną bluzę . tyle zdążyłam zrobić a on nawet nie odpisał na jednego głupiego smsa . jeszcze wczoraj mu zależało . 





jest taki dzień, że po prostu, w pewnym momencie, musisz się, kurwa, rozpłakać.




- to gdzie mieszkasz? - widzisz ten dom? - tak. - to nie ten.




kumpel wchodzi do domu i zachowuje się jak gość. a przyjaciel otwiera lodówkę i grzebie ci w każdej szufladzie .





wczorajszy dzień? w szkole przystawiał się do mnie jakiś koleś, który powinien zainwestować w pastę do zębów, wracając do domu robotnicy którzy robili chodnik prosili o numer telefonu, wchodząc do domu wpadłam na kuzyna i jego kolegę który patrzył na mnie jakby zobaczył ducha, wieczorem wyszłam do koleżanki i dowiedziałam się , że jej brat chce mój numer i łażąc za mną tłumaczył gdzie spędza dzisiejszy wieczór, pod koniec szłam z kumpelami koło miejsca gdzie miał być kiedy mnie wdarły pod jakiś sklep przyglądał mi się i podrywał, kumpel dał mu mój numer , siedziałam tam rozmawiając z nim i próbując spławić a w kieszeni wibrował telefon z wiadomością od chłopaka którego kocham nad życie . naprawdę nie wiem co we mnie widzą . 





kiedy spytasz czy pamiętam Cie , odpowiem nie .






-synu, czas żebyśmy porozmawiali o seksie. - dobrze tato, co chcesz wiedzieć?




nie bój się swoich uczuć , bo to jedyne co tak naprawdę masz .




"po tym wszystkim co przeżyłam, bez obaw mogę powiedzieć, że jestem silna."




Osoba, której teraz cholernie potrzebuje? Istnieje. Jest jakieś 110 Km od mojej miejscowości, ok. 1,40 minut przejazdu. Kocham ją, mimo, że to dziwne - przecież. I chcę z nią spędzać dni, a nie mogę. Chore, wiem...



mój - najbardziej mylne słowo zaraz po kocham cie, wróć, tęsknie, jesteś ważna.




Miłość? Przereklamowane uczucie jak na ten wiek. Gdzie połowa chce Cię wykorzystać,a następna część po prostu zrobić sobie żart. Nie wiem po co komu miłość. To przecież nie jest tak bardzo potrzebne. Da się i bez tego żyć. Tak..są jakieś denne zauroczenia,ale to przemija tak szybko…Zanim nam zacznie zależeć ,nie wkręcajmy się w to za bardzo.




Miłość? Przereklamowane uczucie jak na ten wiek. Gdzie połowa chce Cię wykorzystać,a następna część po prostu zrobić sobie żart. Nie wiem po co komu miłość. To przecież nie jest tak bardzo potrzebne. Da się i bez tego żyć. Tak..są jakieś denne zauroczenia,ale to przemija tak szybko…Zanim nam zacznie zależeć ,nie wkręcajmy się w to za bardzo.





KLIKAĆ ♥ ------ >P Y T A N I A ?    < ------ KLIKAĆ ♥


czwartek, 15 września 2011

Blizna w moim sercu postanowiła się obudzić i przypomnieć mi o Tobie.



Chcę wiązać z Tobą moje przyszłe wspomnienia.




przepraszam za smutek, dziękuję za miłość.



- Masz coś do picia? - A picie ma coś do mnie? :D



CHWDP - chcemy wakacji do października




idziesz na podryw ? poderwać , to można najwyżej dupe z krzesła .





staliśmy zupełnie sami na skraju ulicy. - idź już. - wyszeptałam spuszczając głowę. - yhym, jak chcesz nie będę się narzucał. - powiedział ruszając wolnym krokiem. - to nie tak. - złapałam go za rękę odwracając do siebie. - a jak? nie chcesz mnie to spoko. tylko czemu robiłaś mi nadzieję? mówiłaś, że chcesz ze mną być, kiedy się spotykamy mówisz mi żebym sobie poszedł. - powiedział podnosząc głos. - ja się po prostu boję. - wyszeptałam wsadzając ręce do kieszeń za dużej bluzy. - czego się boisz? - zapytał patrząc mi w oczy. - boję się, że kiedy pokocham Cię jeszcze bardziej to Cię stracę a tego bym już nie przeżyła. - syknęłam. - nie stracisz kochanie. - szepnął mi do ucha po czym lekko musnął moje wargi.




nie lubię tej sytuacji kiedy każdy mi mówi , że mam się nie angażować bo faceci to chuje bez uczuć. czy ktoś w końcu ogarnie , że nie wszyscy są tacy sami?




zakochałam się na amen.




wciągu tygodnia tak zawrócił mi w głowie , że nie poznaję samej siebie .





wciągu tygodnia tak zawrócił mi w głowie , że nie poznaję samej siebie .



może jeszcze kiedyś. ktoś. coś. jakoś.






Spokojnie. Zostaw ten telefon. Nie sprawdzaj go po raz setny jak co dnia. Nie pisze? To znaczy, że nie chce. I że nie jest ciebie warty, skoro tak łatwo zrezygnował. Więc po co do jasnej cholery nadal o nim myślisz?




UŚMIECHNĄŁ SIĘ. cała reszta nie miała znaczenia.



najbardziej boli, gdy przestaje kochać ten, co kochać miał na zawsze.



wszyscy napiszą. tylko nie on.



Codziennie Ci śpiewać giczi giczi gu.



kiedyś byłam zakochana. dziś tylko potrafię umierać z miłości.







nie chcę mieć serca. serce dużo płacze, a ja nie lubię płakać. nikt nie lubi.



kim Ty kurwa jesteś, ze możesz mnie ranić ?



to niesamowite jak jeszcze tydzień temu tańczył ze swoją koleżanką na imprezie a ja z moim chłopakiem obijałam się o nich co chwilę przepraszając. przyglądał mi się ciągle kiedy w końcu podszedł i poprosił do tańca, świetnie się przy nim bawiłam. na drugi dzień dowiedziałam się , że mu się podobam. później pisał do mnie używając słowa 'koleżanko' a dziś? w skrzynce pełno dwukropków z gwiazdkami , czułych słówek i marudzenia , że tęskni . 



jarała się jak głupia gdy wysłał jej serduszko w smsie, ryczała jak dziecko kiedy po trzech minutach napisał 'sorry to nie do ciebie' . 




'kocie, błagam. ratuj' otrzymałam od niego smsa, wiedząc o co chodzi zaśmiałam się pod nosem ruszając w stronę jego domu. kiedy weszłam do jego pokoju, spał z głową na książce od historii z lekkim uśmiechem na twarzy. zeszłam na dół do salonu gdzie siedział jego brat oglądając telewizję, na siłę posadził mnie obok siebie, rozmawialiśmy siedząc tak z dobre dwie godziny. usłyszałam jego kroki. - stary, śniła mi się. śniło mi się, że staliśmy na przeciwko siebie w deszczu, tak seksownie przygryzała dolną wargę i szepcząc , że mnie kocha wbiła się w moje wargi. mrr... mówię Ci , niesamowita. kocham ją. - bełkotał siedząc z zamkniętymi oczami na szafce. - też Cię kocham skarbie. - powiedziałam podchodząc do niego i siadając mu na kolanach. widzieć jego minę? bezcenne.



-Czy ty płaczesz..? - Nie kurwa, zmywam tusz metodą naturalną ;//










- komar cię ugryzł? 
- nie kurwa, malinkę mi zrobił.




DZIEWCZYNO! wiesz jak zemścić się na facecie który Cię zdradził? 1. schlej go w trzy dupy. 2. odwieź do domu. 3. rozbierz do naga. 4. ułóż w łóżku. 5. zostaw na stole kartkę: "Byłeś wspaniały! Te noc zawsze będę pamiętał! Całuje, Roman."



osoby używające więcej niż 3 wykrzykników lub pytajników, to osoby z zaburzeniami własnej osobowości. xd



- uprawiasz jakiś sport? -tak, rano ćwiczę biceps podnosząc kubek z herbatą, a wieczorem intensywnie ćwiczę mięśnie ud wchodząc po schodach, żeby dotrzeć do łóżka :D




Jedyna wywiadówka po której mama jest spokojna to ta we wrześniu XD



wiesz co się liczy ? dzwonek gdy stoisz przy tablicy .







-synu czy jestes gejem - nie tato... ja jestem księżniczką



kiedy oglądam z rodzicami TV i jest w filmie scena erotyczna to dziwnie się czuję.





jak tak patrzę na niektóre panienki to mam ochotę otworzyć sklep z mózgami.



nasza miłość była tak pojebana, jak reklama podpasek always




-zostańmy przyjaciółmi. -serio? -nie, wypierdalaj!



po wysłuchaniu wiadomości w telewizji szybko chwyciła za telefon, żeby napisać do niego. "Kochanie podobno znaleziono zwłoki mężczyzny z niewiarygodnie małym penisem. Odezwij się, martwię się o Ciebie!"





'Wolna' to może być dziwka w poniedziałek. Ty ewentualnie możesz być 'sama'



-Debil. -Głupia. A oboje umierają z miłości do siebie.



Niektóre kobiety są po to, by je wielbić, inne - żeby je bzykać. Problem mężczyzn polega na tym, że ciągle mylą pierwsze z drugimi.




I kurwa z czystym sumieniem i brudnymi wspomnieniami , zamykam rozdział o tobie . To koniec - tym razem definitywnie . Kochanie , do zobaczenia nigdy .




tu nie chodzi o mnie czy o Ciebie, - tu chodzi o nas. 


tu gdzie nie jedna historia kończy się fatalnie, życie to nie spektakl - niema próby generalnej.





zobaczysz, pogwałcę Ci Twoją pewność siebie.



ylko on pożyczał mi swoją bluzę nie przyjmując w ogóle do wiadomości że mogłabym wyjść na deszcz jedynie w koszulce z krótkim rękawem. to on, trzymał mnie za rękę uświadamiając mi średnio co kilka minut że jest tuż obok, łącząc swoje usta z moimi. tylko on kochał moje loczki, na które ja nie mogłam patrzeć. tylko on robił mi gorącą herbatę każąc wskakiwać pod kołdrę, abym przypadkiem się nie przeziębiła. tylko on był jedynym facetem, któremu byłam w stanie zaufać. był wart wszystkiego. nawet kilku łez i bólu w lewej piersi



Najgorszy jest wybór między tym, co chcesz, a tym, co powinieneś.





uśmiechnął się. patrząc mi w oczy sięgnął z wolna po moją dłoń. wplótł swoje palce pomiędzy moje, a ja wspięłam się na palcach sięgając Jego ust. momentalnie serce obiło się boleśnie o lewe żebra jakby chciało wykrzyczeć, że chce być już tylko Jego.



najbardziej brakowało normalności uśmiechu. zwyczajnego uniesienia kącików ust ku górze, ot tak - nie, bo inni to robią, bo widocznie tak w tym momencie trzeba. szczęścia, którym roziskrzą się tęczówki, dwie żaróweczki zamigoczą w źrenicach, a serce, aż zrobi fikołka obijając się o żebro. bezwarunkowo, bez blokady utworzonej przez Jego odejście.




przychodzi moment, kiedy stajesz, zaciągasz ręczny w swoim życiu, bierzesz głęboki oddech i uważnie czytasz drogowskazy - kolejne kierunki, znaki, drogi, którymi możesz podążyć. a w głębi coś pęka, bo jedyne, co wydaje się na tą chwilę właściwe to cofnięcie się, ruszenie wstecz - do tych uśmiechów, do każdej z tych rozmów, do obietnic, które nie zostały dopełnione, do słów, do Jego głosu, dotyku, ciepła Jego oddechu. stoisz ze wspomnieniem zapewnień, że zasługujesz na kogoś lepszego, podczas kiedy serce wali jak oszalałe o żebra wygłaszając swoje racje z przypomnieniem, że On był wszystkim.







lubiłam Go całować. lubiłam naciągać przez głowę Jego bluzę równocześnie wdychając silną woń perfum. lubiłam patrzeć, jak się śmieje i odpowiadać tym samym. lubiłam Jego dotyk powodujący dreszcze na karku, i skurcze w żołądku. lubiłam sposób w jaki wymawiał moje imię, z naciskiem na pierwszą literę. miał iskrzący szmaragd w tęczówkach, idealny tors i dłonie - wszystko, z wyjątkiem mojego serca i swojego, które kiedyś podstępem Mu zabrałam, a odchodząc zostawiłam Mu pod drzwiami. złamane.




strząchnął moją dłoń ze swojej. - skończ truć, że będzie dobrze, co? - syknął patrząc na mnie roziskrzonym spojrzeniem. - nie kłam. ułoży się, kochanie, wszystko wróci do normy, damy radę. już nie chcę tego słuchać. powiedz mi prawdę. chcę prawdy, rozumiesz?! - potrząsnął mnie za ramiona, a łzy popłynęły Mu po policzkach. - nie wiesz co powiedzieć, bo zawsze mówiłaś to samo. że będzie dobrze. ale odchodziłaś. po godzinie, czy dwóch, kiedy przyjąłem do wiadomości, że a nuż faktycznie, masz rację. teraz też odejdziesz, nie? - urwał wbijając palce mocniej w moją skórę i czekając na odpowiedź. skinęłam tylko głową na co lekko przytaknął. - wybacz mi. - jęknęłam wyszarpując się z uścisku i odwracając się, ruszyłam przed siebie. wlokąc nogę za nogą poczułam wibracje w kieszeni - 'daj mi się poddać, nie umiem żyć bez serca'.








odwróciwszy się postąpiłam krok naprzód. lekkie mrowienie na karku zwiastujące, że wciąż wlepia we mnie wzrok, w kroki będące melodią odejścia. wbiłam trampki w ziemię po czym zakryłam dłońmi twarz starając się pozbyć bolesnego pulsowania w skroniach. - skarbie? - zagadnął przybliżywszy się łapiąc moją dłoń w swoją. - odchodzisz? już...? już mnie... - urwał lustrując mnie spojrzeniem. - przestań. - wydyszałam szeptem. bez słowa przyłożył dłoń do mojej lewej piersi. zaśmiał się pod nosem. - odchodzisz, chcesz odejść. tylko wciąż bije zbyt szybko, nie? - mruknął rozluźniając uścisk. - idź. no odejdź, na co czekasz? tak jak zawsze. tylko już nie wracaj, nie błagaj o powrót. przestań mnie kochać. - łza spłynęła po moim policzku. - Ty też przestań. - zacisnął pięści odwracając się w drugą stronę i wydając z gardła potworny jęk. - przecież wiesz... - ale zerwałam się już biegiem, ku przyszłości, z dala od Niego. z dala od miłości, która zabijała.








- przestań, przez Ciebie znów czytam od nową tą samą stronę! - wrzasnęłam na Niego odpychając od siebie. skierował wzrok w przeciwnym kierunku, minęłam kolejne akapity po czym przerzuciłam powoli kartkę. musnął pod stołem moje kolano, po czym zaczął sunąć po w górę moim udzie. - przepraszam, nie będę. - mruknął cicho opierając brodę o moje ramię równocześnie wypuszczając chmarę ciepłego powietrza na moją szyję. - mhm. - odburknęłam zatracając się w kolejnych słowach książki. - a tak nawiasem to... - zagadnął, a ja szturchając Go w żebra ogarnęłam jak niemożliwy potrafi być.










uwielbiam szczerzyć się do monitora przy rozmowach z Nim ze świadomością, że mimo rozstania coś pozostało z roku przyjaźni, która wcześniej nas łączyła.










któregoś późnego popołudnia, kiedy słońce z wolna zmierzało ku zachodowi, napisała. teraz każdego dnia mam smajla na twarzy, gdy widzę ją dostępną. jak skończony głupek, powtarza mi, że jestem ogromną talenciarą, choć uważam, że przesadza. nawet nie wiem, jak wygląda, jaki ma kolor oczu, czy jak brzmi Jej głos - a jednak jest coś, coś w sposobie tego, jak pisze, co tworzy poczucie, że mogę powiedzieć Jej wszystko. jest leniem, nie lubi matmy, raz zdarzyło Jej się nie nabrudzić przy robieniu kolacji i namawia mnie, żebym włączyła śpiącej mamie kawałek 'stary niedźwiedź mocno śpi'. dosłownie, ma tak samą zrytą banię jak ja - prześwietne uczucie, uwielbiam Ją.













za jakiś miesiąc spadną pierwsze liście, zapewne będę mieć katar, i założę bluzę wybierając się do szkoły. idąc drogą wcisnę słuchawki do uszu, a zmarznięte dłonie ulokuję na dnach kieszeni. pewnie ten typowo jesienny poranek przywitam kilkoma łzami wypuszczonymi na policzki przypominając sobie, że to była właśnie ta nasza pora roku.














pozostawiony przez kumpelę przy moim worku z butami kapsel od tymbarka z krótkim 'twoja kolej', masowe 'to mi też kup', kiedy ktoś ma zajawkę na zjedzenie batona, natychmiastowe 'ja pierdole, on się do nas śmieje', gdy na biologi pani wywieszana plakat ze szkieletem, znajomy, który standardowo już po trzech dniach nie ma podeszwy przy jednym bucie i twierdząc, że obydwa muszą wyglądać tak samo - odrywa drugą.