zaglądaliście tu :

sobota, 27 sierpnia 2011

przecierając oczy, usiadłam na łóżku, aby zobaczyć pogodę za oknem. 'porażka, znowu kurwa leje. chujnia po całości' - pomyślałam i położyłam się ponownie. stwierdziłam, że nie będę dzisiaj wychodziła z łóżka. wzięłam książkę i kontynuowałam czytanie. 'do cholery jasnej, ile razy mam wam powtarzać, że wchodząc do mojego pokoju macie pukać?!' - krzyknęłam wkurzona, kiedy zobaczyłam, że ktoś uchyla drzwi, mając w zamiarach do mnie wejść. 'a to ty, przepraszam. to przez tą pierdoloną pogodę' - powiedziałam, gdy ujrzałam fabiana. 'nic nie szkodzi, doskonale cię rozumiem, też wstałem lewą nogą, ale możesz mi ten humor poprawić.' - powiedział tajemniczy, całując mnie w usta. 'a jak?' - zapytałam. 'po prostu się uśmiechnij. nie warto marnować chwil na zamulanie, kiedy jesteśmy koło siebie' - stwierdził, mocno mnie przytulając. tak, uwielbiam jego poranne przywitania. i chcę, aby witał mnie tak przez następne 80 lat ♥




za kilka dni znowu zacznie się śpiewanie kawałków ich troje, leżenie na środku schodów, przynoszenie kwiatków z parapetu na ławkę, a na wkurwioną minę nauczycielki krótkie 'no co?!', te miny, te spojrzenia, te bezcenne akcje, huk, kiedy kolejny kumpel bujając się na krześle spierdala się na podłogę. będą te klasówki z matmy, pisanie rozwiązań na gumce do ścierania i posyłanie ich kumpelom, lekcje angola kiedy cholera wie, gdzie masz długopis, czy zeszyt, a przewodnią czynnością jest rysowanie kutasów, polskie podczas których przy czytaniu biografii wychodzi, że Kościuszko urodził się w Mezopotamii, a ojciec Szekspira był 'rękawiczkiem'. źle nie będzie, nie z tymi ludźmi.





widzisz, tęsknię za tym, jak odkładaliśmy wszystkie inne sprawy w kąt uważając je za mało ważne. jak zlewaliśmy na to, co można, czego nie, co trzeba, czego niewolno - bo mieliśmy swoje racje, swoje chwile, które spędzaliśmy po swojemu. brakuje mi tych oddechów, powolnych, które wcale nie gnały, nie wybiegały w przyszłość. brakuje mi Ciebie i odczucia, że Twoje miejsce jest wyłącznie tu, przy mnie.




głupie - piliśmy właśnie shake'a truskawkowego na spółę, żartowaliśmy ze skupienia malującego się na twarzy sprzedawczyni za kasą, kiedy przeszył wzrokiem moje oczy. - piękne są. - stwierdził lekko unosząc kąciki ust ku górze. odwzajemniłam uśmiech, to był moment kiedy serce zaczęło pracować na zdecydowanie szybszych obrotach, specjalnie dla Niego, który zaczynał znaczyć coś ponad 'kumpel'. dużo, dużo więcej



odepchnęłam Go od siebie zawijając dłonie w rękawy bluzy. - przecież taka była umowa. krótka zabawa. po wakacjach koniec. idź w swoją stronę. - bełkotałam unikając Jego spojrzenia. zagryzłam wargę, podczas Jego krótkiego milczenia, na brodę wypłynęła stożka krwi. - spójrz na mnie. - poprosił cicho. - wszystkie drogi prowadzą do Ciebie.





zabawiliśmy się już, tak? pobyliśmy ze sobą, setki pocałunków, ciągle objęci, wdychający do nozdrzy swój zapach. teraz idź - czas zapomnieć.






Chcesz chodzić przez internet? Dobrze. Kocham Cię i dla Ciebie zrobię wszystko. Od dziś dostajesz buziaki przez sms'y. W przyszłości weźmiemy ślub przez gg, dzieci zrobimy przez naszą klasę, a wnuki będziemy mieć na fb. Co kochanie, podoba Ci się ten pomysł? xD



największe marzenie na tą chwilę? budząc się w środku nocy czuć Jego gorącą dłoń na biodrze i wyłapywać wśród mroku odgłosu Jego spokojnego oddechu.




mów, że nie mam uczuć, jestem zimną suką, która nie wie nic o życiu, o tym, jak to jest dostać po tyłku, że nie umiem kochać, nie wiem co to przyjaźń, nie cenię tego, co mam. dalej, powtarzaj: jeszcze nie poczułaś smaku bólu, ale dopilnuję, żeby do tego doszło. uznam to jedynie za oznakę tego jak dobrą maskę przybieram za każdym razem, a - no i, kretyn Twojego pokroju zbytnio nie wpłynie na stan mojego już poszarpanego serca.






a książę na białym koniu? niech odda konia i spierdala - chcę Ciebie.



- to co ? kończymy to ! - krzyknął kumpel unosząc w górę kieliszek , a zaraz za Nim cała reszta. - tak, czas zakończyć te wakacje . - dopowiedzieliśmy muskając się alkoholem. przez cały wieczór wspominaliśmy przeżycia tego lata. wszystkie ucieczki przed psami , przemycanie prochów, czy picie daniells'a po parkach. palenie jointów po publicznych toaletach , rozróby w kinie , czy zaczepianie ludzi na ulicach. zatrzymywanie aut w celu przeprowadzenia ' niby ankiety ' , obgadywanie przechodniów, czy uleganie małym wypadkom. płacze, bóle, cierpienia, to wszystko zdążyliśmy przeżyć w te wakacje, ale najważniejsze, że razem. wciąż tą samą ekipą. 





'na zawsze' - pamiętasz?









chwilę temu wyznajesz mi miłość, później twierdzisz, że powinnam się leczyć. -,- 





kiedyś potrafiliśmy dogadać się wzrokiem, milcząc. dziś nawet On nie chce wzajemnie wymieniać swoich poglądów. 



jesteś tak żałosny , jak twoje pierdolone , przepełnione ironią rady .



dziś , widząc Jego imię na wyświetlaczu potrafię już odstawić telefon na bok mówiąc ' ty idioto ' . 




pozwól, że opowiem Ci o znajomości, która trwa choć nie jest pewna swojej przyszłości.




nie boli mnie już fakt, że nie stać Nas na zwykłe ' cześć ' . nie bolą już nawet te podłe słowa za plecami. nawet to , że masz już Ją i , że bardzo się kochacie. boli to , że już nie potrafimy spojrzeć sobie w oczy, co niegdyś było w naszym przypadku nagminne.







wkurwia mnie fakt, że dawniej widząc się na jednej z przeciwnych ulic potrafiliśmy prawie że wpadając pod koła aut rzucić się sobie w ramiona, a dziś ? ze spuszczoną głową słyszymy tylko cichy szept kumpli ' nie patrz na drugą stronę ulicy ' .




nie musisz nic mówić, uczucia wyraża się milcząc.



czuję, że jeszcze będziemy znaczyć dla siebie więcej niż wszystko. 




Wracałam z pogrzebu, kupiłam sobie tymbarka, a na kapslu pisało `będziesz następny` .





Nie zostawiaj mnie w ten sposób. Kochanie ja dzięki tobie funkcjonuję.



Zimnym wieczorem siędziałam pod kocem, trzymając telefon i rozmawiając z tobą. Pomimo że słyszałam twój głos, czułam Cie blisko, nadal nie miałam poprawionego humoru, miałam doła. W końcu kiedy odpowiedzi zaczęły brzmieć "aha, no, nom, ta, yhym. " rozbeczałam się. Rozbeczałam się jak mała dziewczynka. Po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Od razu wiedziałeś że coś jest nie tak, ale ja od razu zaprzeczałam że cos mi się psuję z telefonem. 




Po chuj mi ta cała miłość? Ale jednak nie potrafie bez Ciebie żyć. Wpadłam w to cholerstwo nazwane 'miłością' po pas. Stałeś się uzależnieniem, codziennością. Daj szczęście, cholera daj mi Siebie.



Nie wierze. Cholera nie wierze, że to koniec. Że już nic nas nie połączy. Że już nie będę miała okazji wtulić sie w twoja bluzę Adidasa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz